⚾ Patrz Na Niebo Jak Pierdolnie

Tak jak stwierdzenie zobaczysz coś jak świnia niebo. Budowa kręgosłupa, a dokładnie odcinka szyjnego, uniemożliwia świni podnoszenie głowy do góry - stąd przeświadczenie, że zwierzę to na pewno nigdy nie zobaczy nieba. Używamy więc tego powiedzenia wtedy, gdy chcemy podkreślić, że jakaś czynność jest niemożliwa . "A można Dziś interesuje nas przede wszystkim klasyczna turystyka astronomiczna – obserwacja nieba i tego, co dla nas przyszykowało na rok 2022. Turystyka astronomiczna staje się coraz popularniejsza także w Polsce. Dla wielu osób wyprawa spojrzeniem na gwieździste niebo jest niemniej atrakcyjna od wycieczki w jakieś egzotyczne miejsce. 16 Na widok Jego zatrzęsły się góry, a na rozkaz woli Jego wieje wiatr południowy. 17 Głos Jego grzmotu karci ziemię, jak nawałnica wiatru północnego i kłębowisko wichru. 18 Rozrzuca On śnieg jak osiadające ptaki, a jego opad jak chmara szarańczy. Piękność jego bieli zadziwia oko, a takim opadem zachwyca się serce. 4 – OCZAMI W NIEBO nie używaj lornetek, nieprzydatny, nawet nie patrz na smartfony, ponieważ jego oświetlenie zmusi twoje oczy do ponownego przyzwyczajenia się do ciemności, z ryzykiem utraty kilku spadających gwiazd. ŹRÓDŁO: Focus.it, Corriere.it Firma. AGD. Filmy / Seriale / VOD. Szukaj w serwisie. Twój profil. Netflix ostatnio ostro wziął się za produkcje pełnometrażowe, z gwiazdorską obsadą. Po kontrowersyjnej Śmierci Rewolwerowca, lekkim kinie, czyli Czerwonej Nocie, pora na coś ambitnego. Ostrą satyrę na rzeczywistość, osadzoną w realiach katastroficznego s-f. Pobierz ten film Człowiek Patrzący Na Niebo Za Pomocą Teleskopu Astronomicznego W Miejskim Otoczeniu teraz. Szukaj więcej w bibliotece wolnych od tantiem filmów stockowych iStock, obejmującej filmy Teleskop, które można łatwo i szybko pobrać. Mikołaj Kopernik był wielkim astronomem, który „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię”. Choć żył pięć wieków temu, współcześnie jego postać nadal wzbudza duże zainteresowanie. Wciąż dbamy o dziedzictwo jego życia i pracy. Związki Kopernika z regionem Warmii i Mazur (mieszkał i pracował na Warmii przez blisko 40 lat) motywują do tworzenia ośrodków badawczych i atrakcji CIASTO NIEBO W GĘBIE. Formę o wym 24×24 cm wykładamy papierem do pieczenia. Mąkę przesiewamy razem z proszkiem i cukrem pudrem. Dodajemy sól oraz kawałki zimnego masła. Siekamy nożem lub siekaczką do ciasta kruchego. Następnie dodajemy żółtka oraz wodę i szybko zagniatamy na jednolite ciasto. Patrz na to Lyrics: Trochę dziwne, że jeszcze żyję, ja spadam na cztery jak koty / Ona męczy ale kręci mnie, nie umiem się jej pozbyć / Nie wiem skąd się bierze tyle mocy we mnie Komentarze do: PIERDOLNIE JAK W EQUESTRII - DJ LAPIFORS & DJ GR33N WOLF - Vixa Pixa Mega Pierdolnięcie & Ostra Pompa 2020 - Jadą Świry Możliwość komentowania tego materiału została zablokowana Wyjaśnienie tego jak korzystać z naszej obrotowej mapy nieba, tak czy inaczej powinno znajdować się na jej odwrocie. U mnie skrócony opis mówi o tym, że należy: - odszukać datę obserwacji na obwodzie mapy - odszukać godzinę obserwacji na nakładce - obracając nakładkę, zestawić godzinę z datą (1.7) Była taka wichura, że maszt pierdolnął na ziemię. (1.8) Bomba pierdolnęła! (1.9) Pierdolnął mi akumulator w aucie. (1.10) Kiedy wreszcie to wszystko pierdolnie?! (1.11) Jak mnie od tego kabla pierdolnęło… (2.1) Pierdolnąłem się o drzwi. (2.2) Pierdolnąłem się w obliczeniach. (2.3) Ale jestem zmęczony! Chcę jak kEfC. Deszcz meteorytów Lyrics[Refren / Cuty / Scratche: DJ Twister]C-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieNie przejdzie bokiem – uderzy centralnieC-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieZ ulicy prostoTo jest biały dom, przyjmij to do wiadomości[Zwrotka 1: że hip-hop zginął, z blantami się spaliłChoć jestem jedynakiem dla mnie bratem był tu AliBo nie ma takiej skali ziombelCo nie pozwoli mi poruszać się tu na fali swobodnieWiesz myślę jak Zeus i jak Zeus mieszkamGdzie pies cię nie ochroni a zrobi to koleżkaGdzie zarobić nie wiesz jakJa też nie wiem, wybaczChciałbym przy pracy powtarzać, że jestem jej pewien a nie chybaTo nie hajs, koka, cadillac Puff Daddy czy Lil KimCzy konkurs kto komu większe przyklei cyckiLepiej pokaż silikon a zaśpiewa ktoś innyTen świat tak stworzony żeby każdy mógł w nim byćMieć miejsce, to przez ten systemParafinę mam jak Heltah Skeltah i żyć chcęMi powiedz lepiej, wychowany na ArtifaxMusi słuchać, że Justin to najlepszy rapK jego mać, ja nie dam wiary ziomekBo na mnie nie działają żadne czary w PomatonieBrat uwierzyć w koniec to marzenie czy pomysłI tak w końcu pierdolnie prosto w Ziemię meteoryt[Refren / Cuty / Scratche: DJ Twister]C-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieNie przejdzie bokiem – uderzy centralnieC-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieZ ulicy prostoTo jest biały dom, przyjmij to do wiadomości[Zwrotka 2: Głowa]Ten deszcz jak warszafski, spada na miastaZ ŁDZ to SZN ziomuś sprawdzajZ zielonego miasta konkret jazda na KodexZ peryferii jak prawdy jak spowiedźTu jest ten moment wykorzystam go po maksachPłynąc na bicie White House jak na lab Cabin, farsaŻaden falstart, rap z serducha jak Hemp GruDla kurew co ukradły hip-hop brak sentymentuPoezja dźwięku, Projektanci, ma miejsca, jak dom dla moich ludzi tu jestemTe światła miast dla nas świecą najjaśniejJej blask co ogarnie wszystkie dzielnie w tym państwieNikt tu bezkarnie nie przewiezie się przez rejonSzukaj mnie na projektach, w klubach z pełną platerąPełne lebero prezentuje ta ekipaJak BC damy klasyka, podkręć bas na głośnikachNa legalu jak Peja, cuty TwisteraNawinąć konkretnie nie potrzeba bengeraTo jak Zipera druga strona medaluTo historie z sąsiedztwa, które znasz od lat paruRap po części dla szmalu po pierwsze z pasjiI nikt mi nie nawinie, że woli finansowy zastrzykHipokryzję tłamsi dając realny obrazMaksymalnie czysty towar, kielony do dna[Refren / Cuty / Scratche: DJ Twister]C-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieNie przejdzie bokiem – uderzy centralnieC-Z-Ł-O-W-I-E-K-UPatrz na niebo, jak pierdolnieZ ulicy prostoTo jest biały dom, przyjmij to do wiadomości 18 listopada 2016 Dlaczego warto patrzeć w niebo? Zawsze jak jedziemy do mojego miasta, do miejsca, w którym się urodziłam i dorastałam, w którym ciągle jeszcze jest kilka osób, które na nas czekają, kiedy siedzę w aucie, często nocą, dzieci śpią, A. prowadzi, wyglądam na zewnątrz szukając Wielkiego Wozu, jako wyznacznika celu, do którego suniemy po autostradzie. Dziecinnie opieram się na kompasie nieba, szczęśliwa, że już zaraz będziemy na miejscu. Ten Wielki Wóz, tam wysoko, daje mi oparcie w innych miejscach, na południu Europy na wakacjach, na zachodzie i wschodzie kontynentu, zadzieram głowę, jest, jest dobrze, świat ciągle istnieje, dotarliśmy w to miejsce, w które chcieliśmy dojechać. Wielki Wóz przewodnik. Metafora celu. Pomyślałam sobie o celach w swoim życiu i że z nimi to mam tak różnie. Czasem on czasem off. Niektóre osiągam, z niektórych rezygnuję w połowie drogi. Że regularnie sport, że w końcu się na błysk wyuczę angielskiego, że aż prawie będę mówić z london look i potem włoskiego, bo wszystko, co italskie kocham i z tej miłości, no wiecie, szał i amok samorozwoju. I na tym się kończy. Trochę tu, trochę tam i ogólnie niewiele z tego. W ramach london look to świetnie piję herbatę i vino rosso amore mio z Toskanii też uwielbiam. A czasem, z niektorych celów wychodzi coś więcej. Pojedyncze gwiazdki Wielkiego Wozu. Ale potrzebna jest też całość. To galaktyczne auto sunące po niebie, żeby wiedzieć, co ważne i do czego dążyć, to, co nas prowadzi przez życie. Kotwica ponad głową. Żeby nie zwariować i nie przeżywać codziennie dnia świstaka. Żeby wstawać i wiedzieć, jaki jest cel tego wstawania i poniedziałek taki sam jak wtorek i tak do piątku. I że to ma sens i nagle każdy dzień ma imię. Dlaczego warto patrzeć w niebo? Ten kształt gwiazd to nie cel sam w sobie, ale punkt wyjścia do określenia siebie. To ta stała, która trwa, podczas kiedy wszystko wokół się zmienia. Kiedyś chciałam być bardzo mądra, wierzyłam, że mądrość odpowie mi na wszystkie pytania świata i pokończyłam i to i tamto. I jeszcze coś. Potem się nagle okazała wielka bezradność wobec życia, dyplomy nie pomagają okiełznać rozczarowań i strachu. Krótkoterminowe cele: wysmakowane mieszkanie, urlop all inclusive dwa razy do roku, ciągłe nadgodziny, zawrotna prędkość biegnących tygodni. Okazuje się, że ilość kupionych rzeczy, zebranych rzeczy i wydanych pieniędzy nie pcha do zadarcia głowy w górę, tylko rozglądania się wokół siebie. A ta przestrzeń tak szybko się rozrasta i tak bardzo można się pogubić. Codzienność bombardowana ilością wyborów tak, że nie możesz podjąć najprostszej decyzji. Na tym poziomie niebo nocą nie istnieje. Banalny wybór mieć czy być przestaje istnieć, jeśli spojrzysz w górę. Nasza drobiazgowość wobec wielkości bez końca ponad głową. Być, trwać jeszcze przez jak najdłuższą chwilę. Stoję wieczorem na tarasie, kot buszuje w liściach, zadzieram głowę do góry, bezchmurne niebo. Mój Wielki Wóz. Prosto żyć, nie komplikować. Być dobrym człowiekiem. Dbać o wdzięczność. Szanować czas. Dużo się śmiać. Nauczyć tego moje dzieci. Pisać, wierząc, że to Cię, mój Czytaczu, na chwilę zatrzyma i zamyśli. Głowa w górze określa sensy pogubione w nadmiarze rzeczy i szybkich kroków. Wszyscy jesteśmy tutaj z jakiegoś powodu. Znalezienie swojego własnego Wielkiego Wozu pozwala nam ten powód znaleźć. Co jest Twoim Wielkim Wozem? ? Serdeczności. Cmok. TAGS Tekst piosenki: witał świat juz trochę go nie było chciał poczuć hajs chciał poczuć miłość chciał być tym gościem z klasą z s klasą z dużą kasą co trzyma fason nie wszystko przychodziło mu tak łatwo ale miał dar umiał robić banknot to jest fakt joł nic tego nie zmieni miłość do pieniędzy a pieniądz do portweli on beznadziejny jego życie bez nadziei bez namietny taki chłodny dla niej że sam nie wie co jest grane przejebane to ból czy to dlatego że wszystko poszło w chuj w sercu bój jak w 45 patrz na niebo jak pierdolnie upadki wzloty rozstania powroty problemy z głupoty dla niego no co ty on tylko chciał ją ruchać na hajs a nie ruchać do końca swoich lat teraz mowi tak ma rodzine nad głową dach czy inaczej moglo być brat (taa, mogło być brat, mogło być) zwykły chłopak po delikatnych przejściach czuł sie dobrze w roli ojca i męża czuł się dobrze i wczuł sie konkret w to dawał serce ale nikt nie chciał go wziąść miał szczęście tak myślał tego nie przewidział że tak poprostu w chuja zrobi go ta cizia był z nią ładnych pare lat myślał że jest inna od tych wszystkich szmat niestety jego myślenie było złudne bo ona ciągła drugie życie ze swoim kumplem razem z kumplem spakowali walizki zabrali dziecko i uciekli na wyspy zostal sam a dziecko nie było jego on je bawił ona rżneła sie z kolegą i co kurwa w ten sposób łatwo upaść po tym dzień w dzień zalewał sie w trupa stracił prace samochód musiał sprzedać brakło hajsu a on musiał sie najebać pewnego dnia gdy szedł do sklepu na kacu w sklepie dostrzegł piękną kobiete odrazu jest tu nowa a to jej nowa robota miał kupić piwo a zaprosił ją na obiad z pustymi rękoma wyszedł ze sklepu a na jego twarzy było w chuj uśmiechu i inaczej zaczoł mijać dzień za dniem całkiem przestał pić spotykali sie mieli wspólne plany i wspólne marzenia ona mieszka u niego teraz wszystko sie zmienia ma kuzyna i gdzies odnalazł kontakt ogarnoł nowe i wyjechał na kontrakt wraca do niej chcą razem mieć dzieci i wkrótce wśród nich pojawił sie ktoś trzeci znalazł prace na miejscu miło czas im leci bo po największej burzy i tak słońce za świeci (po największej burzy, i tak słońce za świeci tak to leci, LKC SWS,właśnie tak, kurwa więcej takich numerów !) Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu Ostatnio trafiłam na ciekawy i jakże trafny cytat prawosławnego pustelnika, św. Serafina Sarowskiego. I choć święty żył na przełomie XVIII i XIX wieku, to wiele z jego cennych obserwacji i wniosków jest wciąż aktualnych. Mnie urzekł własnie ten:"Pij tam, gdzie pije koń. Koń zepsutej wody nie będzie pił. Pościel zaścielaj tam, gdzie kładzie się kotka. Jedz owoc, który je robak. Spokojnie bierz grzyby, na które siada meszka. Sadź drzewo tam, gdzie ryje się kret. Dom stawiaj na tym miejscu, gdzie wygrzewa się żmija. Studnie kop tam, gdzie w upał gnieżdżą się ptaki. Kładź się i wstawaj z kurami, a złote "ziarno" dnia będzie twoje. Jedz więcej zielonego, a będziesz miał mocne nogi i serce wytrwałe, jak u zwierza. Częściej pływaj, a będziesz czuł się na ziemi, jak ryba w wodzie. Częściej patrz w niebo, a nie pod nogi, i myśli twoje będą jasne i lekkie. Więcej milcz niż gadaj, a w duszy twojej zapanuje cisza, i duch będzie pokojowy i spokojny. " Jesteśmy częścią natury i od lat człowiek żył z nią w zgodzie. Ona człowieka żywiła, chroniła, ubierała i poiła. A mądrości ludowe nie brały się z niczego. Człowiek przyrodę obserwował i w zasadzie nie potrzebował ani zegarka, ani kalendarza. Współczesny człowiek już wygląda inaczej, wyposażony we wszystkie możliwe gadżety, ulepszacze i przyśpieszacze....goni i ma dziesiątki spraw do załatwienia. Życie we własnym tempie zaczyna być sztuką. To paradoks czasów współczesnych. Patrzę z podziwem na naszych braci mniejszych, czy zwierzęta przypadkiem nie są mądrzejsze od nas? Nasza kotka równo o 20 czeka przy misce bo wie, że czas na kolację. Ze wzruszeniem przypominam sobie psa z mojego rodzinnego domu, który o 15 wychodził na drogę i czekał na moich rodziców, którzy o tej godzinie wracali z pracy. Niesamowite:))) Więc ja, nie goniąc, nie myśląc tylko o tym, czy się opłaca, czy nie, a dużo osób o to pyta, dalej robię swoje. I wciąż czerpię z tego niezwykłą satysfakcję, wyszukuję starocie, czyszczę, szlifuję i ozdabiam. Jeśli w życiu pojawiają się takie okoliczności, że możesz zajmować się tym, co jest pasją, nawet zawodowo, to dlaczego nie korzystać. Słyszę zbyt wiele narzekania, że jutro znów do pracy...Ja też idę, ale z radością patrzę na listę zamówień, które chcę przygotować w tym tygodniu. Tak, jestem szczęściarą, ale z wielką pokorą patrzę na czas, gdy nią nie byłam, idąc do pracy np. w niedzielę do wielkiej galerii handlowej, brrrrr...Te same, niedzielne twarze, te same znudzone kobiety, kupujące kolejną parę butów, by po prostu lepiej się poczuć. Pamiętam siebie z tamtych czasów, dziwiących się, że ludziom chce się chodzić po centrach handlowych, gdy ja tymczasem marzyłam o tym, by położyć się na trawie i patrzeć w niebo. Na szczęście ten czas za mną. Teraz jest inaczej, jest cudownie:) Pokażę teraz, co ozdabiałam w ostatnim czasie. Najpierw kufer dla Radzia, który obchodził swoje pierwsze urodziny. Szafka na klucze, które miała pasować do przedpokoju z elementami szarości. Zegar dla miłośnika Londynu: Stary gazetnik, który pomalowałam w turkusowym kolorze i ozdobiłam pastą strukturalną i szablonem. I mobilny stolik, który wymagał uzupełnienia ubytków i sporo pracy. Kolejna szafka nocna w kolorze wrzosu:) I kufry z ciekawą zawartością;) Czasami szukamy oryginalnego prezentu na ostatnią chwilę, bo np. nie chcemy kupować kolejnego storczyka;) Wygląda jak walizka...a w środku niespodzianka;) Któż nie lubi czerwonego wina i cukierków;))) Kolejna praca to toaletka z lusterkiem, ozdobiona motywem fiołków:) I kolejna toaletka, dla pewnej osiemnastolatki, która przecież wciąż pozostaje dziewczynką;) Tabliczki z imionami dla trzech siostrzyczek:) I taca dla miłośniczki folku:) Na koniec chciałam Wam polecić coś do popłakania i pośmiania się:) Nie pamiętam, bym jakoś ostatnio płakała przy czytaniu książki. A jednak nadszedł taki czas. To moje kolejne spotkanie z Lucindą Riley i jej kolejną książką. To: "Róża północy". Książka absolutnie piękna, mądra, odsłaniająca przed czytelnikiem życie wewnątrz wspaniałych pałaców indyjskich maharadżów, a także w majestatycznych angielskich rezydencjach. Powieść jest wielowątkowa, opowiada historię rodziny, na czele której stoi stuletnia Hinduska, Anahita Chaval. Bohaterka w dniu swoich setnych urodzin przekazuje prawnukowi manuskrypt, w którym opisuje historię swojego życia. Młody Ari Malik, skoncentrowany na pracy i karierze, chowa babcine opowieści do szuflady. Po latach, spełniony zawodowo, ale rozczarowany życiem osobistym, sięga po wspomnienia babci. Podąża tropami tajemnic przeszłości, trafia z upalnych, kolorowych Indii do ponurej i mrocznej rezydencji Astbury w angielskim hrabstwie Devon. Tam poznaje jej tajemniczego właściciela i ...gwiazdę filmową... W książce zachwyciły mnie opisy życia w Indiach, interesujące są także stosunki indyjsko - angielskie, Kraje te łączy bardzo wiele. Kolonizacja i nie tylko.... Kiedy płakałam? Wiadomo...gdy miłość jest tak mocna, że aż nierealna i cóż...cieszę się, że żyję w tych czasach, gdzie nieważne jest pochodzenie, status społeczny i nacja. Książki Riley są niezwykłe, to nie tylko historie ludzi, ale świetna okazja, by poznać zwyczaje panujące w innych krajach czy kulturach. Za tydzień zaczynam urlop, kolejne książki Riley czekają. A przy dużej ilości wolnego czasu coś czuję, że je pochłonę;))) To było coś do popłakania. A teraz do pośmiania się:) Film. Już dość dawno powstał i pewnie część z Was go widziała, ale ja z pewnością obejrzę go jeszcze raz. To komedia "Pod słońcem Toskanii". W zasadzie chciałam obejrzeć ten film, ponieważ cały czas aranżuję nasz ogród i kilka motywów zapożyczyłam z Toskanii. Jestem zachwycona krajobrazami tej krainy. Film to Toskania, kobieta po rozwodzie, romantyczni aczkolwiek niestali w uczuciach Włosi i polska ekipa remontowa:) Ubaw po pachy! Historia Frances (znakomita Diane Lane) opowiada o tym, że szczęście można znaleźć nie tylko w wielkim mieście, ale także na prowincji, pośród prostych i zwykłych ludzi. Ich poczciwość i pogoda ducha pozwala kobiecie znów uwierzyć w siebie i znaleźć energię do życia. Cieszy też fakt, że ekipa budowlana z Polski jest przedstawiona w dobrym świetle, jeden z nich jest nawet profesorem literatury i Frances rozmawia z nim o Miłoszu. Nie jest to jakieś ambitne kino, bo przecież nie zawsze musi tak być, czasami trzeba może, a podczas urlopu koniecznie, nalać sobie czerwonego wina i włączyć własnie film tego typu, który pozwala uwierzyć w to, że są ludzie, z którymi jest nam po prostu dobrze, za którymi tęsknimy i przy których nieważny jest stan konta, posiadany samochód, czy zarezerwowany bilet do tropików;) Ileż ludzi szuka dziś normalności, ileż masek spada i odsłania prawdziwe oblicza ludzi, którym pędzący świat nakazuje sztuczność i konieczność dostosowania się. To droga donikąd. Ewentualnie do samotności i smutku. To nie moja droga. I tak, jak kiedyś powiedziała moja koleżanka Asia: "Monia,ty z twoimi ideałami to gatunek wymarły". Nie zgadzam się z tym, znam kilka takich dinozaurów;))) Pozdrawiam Was serdecznie, życzę udanych wakacji i urlopów, a żegnam się zdjęciem pięknego pomarańczowego księżyca, który mogliśmy obserwować niedawno. Bo tak, jak mówił św. Serafin:" Częściej patrz w niebo, nie pod nogi..." Monia:)))) Tęsknić, niecierpliwić się, wypatrywać - oczekiwać. Podczas niemal każdej Mszy św. wypowiadamy słowa "oczekujemy Twego przyjścia w chwale". Ale czy rzeczywiście oczekujemy? Co dla nas znaczą te słowa? Czy powinniśmy oczekiwać? A jeśli tak, to właściwie czego? Dlaczego teraz poruszam temat oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa? Wydaje się, że to kwestia zarezerwowana dla Adwentu. Tak by się mogło wydawać, a jednak czas świętowania Zmartwychwstania Jezusa jest bardzo adekwatny do podjęcia refleksji na ten temat. Zmartwychwstanie Jezusa jest bowiem zapowiedzią, obietnicą i antycypacją tego, czego oczekujemy wraz z powrotem Jezusa w chwale. Niemiecki teolog Jürgen Moltmann pisał, że "wiara w zmartwychwstanie rozpoczyna się wraz z oczekiwaniem powtórnego przyjścia Chrystusa, które będzie wypełnieniem obietnic złożonych przez Niego". Powtórne przyjście Jezusa to czas pełni. Ta pełnia dotyka różnych wymiarów. To pełnia królowania Jezusa, jako Tego, któremu wszystko podlega (por. 1 Kor 15,24), pełnia Jego królestwa sprawiedliwości i pokoju, w którym spełnią się wszystkie błogosławieństwa, kiedy ci, którzy płaczą, będą pocieszeni, a ci, którzy łakną sprawiedliwości, będą nasyceni. Jezus w swoim Zmartwychwstaniu zapowiada także zmartwychwstanie i uwielbienie naszego ciała (por. Rz 8,23). Ale czas przyjścia to także czas odnowy całego stworzenia. Jan Paweł II w homilii skierowanej do księży, zakonników i zakonnic mówił: "Jesteśmy szafarzami Jego [Jezusa] śmierci i Zmartwychwstania. Jesteśmy szafarzami wielkiego oczekiwania Kościoła, który żyje wiarą i nadzieją ostatecznego przyjścia. W ostatecznym przyjściu Pana wypełni się przeznaczenie nie tylko nas, ale też całego stworzenia (por. Rz 8,19)". Dlaczego zatem nie czekamy? Porzucenie oczekiwania na paruzję było procesem powiązanym ze zjawiskami historycznymi i społecznymi. Około IV wieku doszło do "skostnienia" eschatologii i stopniowego przemianowania doczesności na duchową erę eschatologiczną. Czas ten zbiega się z dwoma zjawiskami: z ostatecznym odcięciem się Kościoła od korzeni żydowskich oraz z silnym powiązaniem Kościoła i Imperium Rzymskiego, co doprowadziło do wykształcenia się myślenia o królestwie Bożym jako możliwym do zrealizowania chrześcijańskim państwie. Jednak jak pisze kard. Lustiger: "Błędem byłoby sądzić, że nadejście królestwa Bożego już się dokonało. Ono się do nas zbliżyło, jego nadejście się rozpoczęło. Ale Bóg jeszcze nie jest wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15,28) i Syn jeszcze nie przekazał królowania Ojcu (por. 1 Kor 15,24). Nie została otarta każda łza (por. Ap 21,4). Śmierć nie została jeszcze zwyciężona (por. 1 Kor 15,26). Śmierć została pokonana w Nim, a w pewien sposób także w nas i my jesteśmy tego świadkami. Ale dobrze widzimy, że wciąż jesteśmy jej podlegli" ("Obietnica", s. 111). Nie czekamy też, bo ileż można czekać? Jak długo możemy wpatrywać się w niebo, do którego wstąpił Jezus i z którego ma wrócić? Powoli nasza chrześcijańska nadzieja zaczęła się skupiać wokół "naszego osobistego" nieba - miejsca, w którym w wyobrażeniach wielu z nas będzie unosić się na chmurach jako duchy. Tak rozumiana nadzieja jest jednak dość mocno ograniczona (a także bardzo zindywidualizowana). Powtórne przyjście otwiera nas na aspekt całościowy. Nie chodzi tu tylko o indywidualne osiągnięcie nieba, nie chodzi tylko o mnie i moje zbawienie, ale o oczekiwanie na odnowienie wszystkiego w Chrystusie. Odnowa nadziei Przykurzona nadzieja zaczęła być odkurzana wraz z intensyfikacją studiów biblijnych najpierw w Kościołach protestanckich (XVIII/XIX wiek), a następnie także w Kościele katolickim (głównie w XX wieku). Jest to związane z charakterem Słowa Bożego, które objawia całą historię zbawienia, znajdującą swoje pełne ucieleśnienie w królestwie Bożym. Nadzieja oprócz Biblii została zachowana także (czasem nie do końca świadomie) w liturgii, która z jednej strony jest wspomnieniem wydarzeń poprzedzających śmierć Jezusa i urzeczywistniających ją, z drugiej wskazuje wyraźnie na ucztę Baranka, Paschę, którą Jezus będzie spożywał z nami w królestwie Bożym (por. Łk 22,16; KKK 1130). W pierwszych wiekach chrześcijanie na zakończenie Eucharystii pozdrawiali się wzajemnie radosnym "Maranatha". Szczególnym czasem oczekiwania była wtedy Wielkanoc. Do dziś jest to zachowane w liturgii bizantyjskiej. Także ukierunkowanie kościołów na wschód było znakiem wyczekiwania na powrót Pana. Prawda o powtórnym przyjściu jest także bezpośrednio obecna w tekstach eucharystycznych, w Wyznaniu Wiary, we wspomnianych już aklamacjach przed Przeistoczeniem, w modlitwach eucharystycznych (III i IV), w modlitwie Ojcze nasz (por. KKK 2772) czy w obrzędach poprzedzających komunię, gdy kapłan modli się, byśmy "wolni od grzechu i bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa". Tym, który aktywnie odnawia nadzieję Kościoła na powrót Jezusa w chwale, jest niewątpliwie Duch Święty. Stąd o. Peter Hocken, nieżyjący już brytyjski duchowny katolicki, tak silnie podkreśla znaczenie ruchu zielonoświątkowego i ruchu charyzmatycznego w Kościele katolickim jako momentów obudzenia "błogosławionej nadziei" na powtórne przyjście Pana. Jego zdaniem Duch Święty wzbudza w nas pragnienia, które prowadzą nas do aktywnego oczekiwania ostatecznego spełnienia wszystkich Bożych obietnic. Poprzez dary duchowe i charyzmaty możemy doświadczać przedsmaku przyszłej chwały. Ojciec Peter jako istotny element przygotowania Kościoła Oblubienicy na powrót Oblubieńca wskazywał także ruch ekumeniczny, ale przede wszystkim narodziny w XX wieku ruchu Żydów mesjanistycznych, którzy uznają w Jezusie swojego Mesjasza. Żydzi - nauczyciele oczekiwania Często słyszę głosy, że Żydzi "są biedni", że wciąż czekają na Mesjasza, podczas gdy my już wiemy, że przyszedł. Oczywiście rozumiem kontekst tego typu wypowiedzi, ale w moim odczuciu oczekiwanie na Mesjasza jest tym, co w rzeczywistości łączy nas z Żydami. Potwierdza to także kard. Lustiger, sam pochodzenia żydowskiego, pisząc: "Sam Jezus umacnia nadzieję Izraela poprzez antycypowane wypełnienie. Dziś pozostaje ona wspólna dla Izraela i dla ludu Nowego Przymierza. Ową nadzieją jest to, że pewnego dnia Syn Człowieczy objawi się w chwale Bożej na obłokach niebieskich (por. Ap 14,14) i rozpocznie ostateczną ucztę" ("Obietnica", s. 105). Oczekiwaniem na przyjście Mesjasza jest przepełnione każde święto żydowskie - poczynając od szabatu, który według Talmudu jest przedsmakiem wieczności. Cotygodniowe oczekiwanie na szabat, witanie go jako królowej podtrzymuje i wzbudza tęsknotę za bliskością Boga i wiecznym przebywaniem w Jego królestwie. Także podczas Paschy mocno wybrzmiewa oczekiwanie na Mesjasza, który ostatecznie wyzwoli lud Izraela. W trakcie wieczerzy paschalnej Żydzi przygotowują puste miejsca dla Eliasza, wypatrują go za drzwiami jako tego, którego powrót ma poprzedzić przyjście Mesjasza. To tylko przykłady, od Żydów możemy się uczyć tego, co zostaje czasem zapomniane w praktyce katolickiej, by święto przeżywać równocześnie jako pamiątkę wielkich dzieł Boga dokonanych w przeszłości, osobiste wejście w tą rzeczywistość w teraźniejszości, doświadczenie tu i teraz tego, co dokonało się niegdyś dla naszych przodków, oraz jako zapowiedź tego, co Bóg obiecał, pełni, która dokona się ostatecznie wraz z przyjściem Mesjasza. Szczególne miejsce w tym procesie uczenia się oczekiwania powinni zająć Żydzi mesjanistyczni. Żydzi mesjanistyczni nie tylko mogą być dla nas przykładem oczekiwania na powrót Jezusa w chwale, ale są też często interpretowani jako znak eschatologiczny. Bazując przede wszystkim na 11 rozdziale Listu do Rzymian, wielu teologów uznaje, że czas paruzji poprzedzi zwrócenie się Żydów do Jezusa jako Mesjasza Izraela. Podobne twierdzenie znajdujemy w katechizmie: "Przyjście Mesjasza w chwale jest zatrzymane w każdej chwili historii do momentu uznania Go przez «całego Izraela» (Rz 11,26; Mt 23,39)" (KKK 674). W tym kontekście pojawienie się nie tylko pojedynczych wiernych, ale całego ruchu Żydów wierzących w Jezusa, którzy chcą zachować swoją żydowską tożsamość w Jezusie, może być odczytywane jako znak zapowiadający, że czas jest "blisko". Jednak oprócz tego, że są oni znakiem i pytaniem, stawiają nas także wobec pytań, które dawno porzuciliśmy, przywracają też eschatologii miejsce w teologii. Czerpiąc z teologii żydowskiej, nie pozwalają na zbyt szybkie uduchowienie Bożych obietnic i odcinają się od dualizmu Platońskiego, który deprecjonuje element materialny, podkreślają znaczenie świata widzialnego, w tym naszego ciała i ziemi w Bożych planach. "Przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy będą pościć" (Mt 9, 15) Okres wielkanocny to czas wielkiej radości, bo Ten, który umarł, zmartwychwstał. Przyglądając się jednak postawom Apostołów, widzimy, że wniebowstąpienie Pana niepokoi ich, zasmuca, nie wiedzą, co mają o tym myśleć. Potrzebują wytłumaczenia ze strony Aniołów, muszą przypomnieć sobie słowa samego Jezusa, że nie zostawi ich sierotami (por. J 14,18) i że jest z nimi aż do skończenia świata (por. Mt 28,20). Potrzebują Ducha Parakleta, Ducha pocieszyciela. Potrzebują też obietnicy, że Jezus przyjdzie tak samo, jak widzieli Go wstępującego do nieba (por. Dz 1,11). Czas oczekiwania jest czasem swoistej obecności Jezusa w ukryciu. Z jednej strony jest On obecny dla nas w darze Eucharystii, w sakramentach, w Słowie Bożym, w Kościele, z drugiej strony w przeżywaniu głęboko znaków Jego obecności powinna budzić się w nas nieustanna tęsknota za pełnią, za oglądaniem Go twarzą w twarz, co dokona się, kiedy Pan Młody powróci. Powinniśmy pozwalać Duchowi Świętemu budzić w naszych sercach i w Kościele wołanie: "Maranatha", Przyjdź, Panie Jezu. Joanna Malec - z wykształcenia filozof religii i kulturoznawca; członkini międzynarodowej inicjatywy ekumenicznej TJCII oraz Wspólnoty Hanna służącej bezdomnym w Krakowie

patrz na niebo jak pierdolnie